wtorek, 27 sierpnia 2013

Avalon - r. 20

Rozdział 20

Następnego dnia gdy byli w sali tronowej zjawiła się elfijka wraz z córką. Kiedy powstały z pokłonu Aladar z ulgą rozpoznał w starszej córkę lorda.
- Chwała Wam, o władcy mej ojczyzny! - powitała ich - mój królu, oto ja Eponi przybywam w twe progi by wypełnić obietnicę krwi którą złożyłam Ci w Festii, by poświęcić mą córkę temu który Stoi Na Straży Niewinnych.
Aladar podniósł się z tronu, podał dłoń swej królowej i udał się na dziedziniec, ku najwspanialszemu pomnikowi Lwa na Avalonie. Miał potężne, rozłożone skrzydła, grzywę ze lśniącego złota, a dokoła niego znajdowały się cztery ołtarze żywiołów. Ołtarzem wody była wielka misa wypełniona owym płynem po brzegi, a ognia był wielki znicz z Wiecznym Ogniem. W ołtarzu powietrza była wielka dziura niczym studnia bez dna, natomiast ołtarz ziemi był podestem na którym rosło Drzewo Życia - gdy jego pierwszy liść pożółkł zaczynała się tristitia, kiedy wszystkie opadły swój początek miała somnium, pierwszy kwiat zwiastował spere, a gdy pierwszy dojrzały owoc spadł na ziemię rozpoczynała się calor.
- Niechaj będzie chwała Wielkiemu Skrzydlatemu Lwu, opiekunowi sprawiedliwych i niewinnych, stworzycielowi i niszczycielowi! - rzekła Eponi padając na kolana - w Jego imię ja, Eponi lordowska córka, wedle obietnicy krwi poświęcam swe dziecię, Cosette zrodzoną wbrew świętym prawom, Najwyższemu. Proszę, niechaj Najwspanialszy natchnie ją swym świętym duchem i przyjmie jako swe dziecię.
Cosette rozpoczęła rytuał. Zbliżyła się do ołtarza wody i zanurzyła się w tej nieskazitelnie czystej wodzie. Następnie bez strachu, pokładając jedynie nadzieję w Lwie, włożyła dłoń w Wieczny Ogień. Później zawisła w przestworzach nad ołtarzem powietrza, a pod wpływem jej dotyku zakwitło Drzewo Życia. Gdy to wszystko się wydarzyło, uklękła przed obliczem swego Pana i ujrzała jego potęgę. Oto na jej oczach posąg poruszył się, rozłożył skrzydła i zaryczał tak, że elfijce dreszcz przebiegł po plecach. Nie bała się tego głosu, on ją radował, budził do życia.
Kiedy uniosła wzrok posąg trwał tak jak dawniej. Można było powiedzieć, że dookoła nic się nie zmieniło. Nic prócz owej dziewczynki klęczącej przed złotym Lwem niemalże dwa razy większej od niej, bo ta dziewczynka poznała najświętsze prawo które na zawsze odmieniło jej życie.

w Wieczny Ogień

czwartek, 1 sierpnia 2013

Avalon - r. 19

Rozdział 19
Złote promienie słońca oświetliły dwoje śpiących elfów. Greit usiadła wysunęła się z objęć Aladara i wyszeptała cicho.
- Śpij, najdroższy, niech świt cię nie zbudzi.
Podniosła się by zmienić strój. Gdy wróciła w białej sukni przeplatanej złotymi nićmi zauważyła, że łóżko jest puste. Jej serce zlękło się, że to było tylko pragnienie, uciążliwa tęsknota która wywołała tak realną wizję.
Nagle ktoś oparł jej dłonie na ramionach. Z trudem stłumiła krzyk przerażenia. Odwróciła się powoli i spojrzała w błękitne oczy mężczyzny stojącego za nią. Dotknął jej policzka tak delikatnie jak głaska się spłoszonego gołębia.
- Nie musisz się mnie obawiać - szepnął gdy wtuliła się w jego ramiona - Greitsien, zawsze będę przy tobie... Chodźmy, lordowie nas wyczekują. Po śniadaniu wszystko ci opowiem, masz na to moje słowo.
Westchnęła cicho i oderwała się od jego piersi, nie puszczając jego dłoni. Uśmiechnął się do niej wprowadzając na arkady. Powiódł ją spokojnym krokiem ku schodom na niższe piętro i zeszli po nich w kierunku jadalni. Lordowie dostrzegając Aladara z ulgą skinęli głowami.
- Dziękuję moi drodzy nauczyciele - rzekł do nich - wdzięczny jestem za dotrzymanie danego słowa.
Ci powtórnie skinęli głowami i bez słowa otworzyli drzwi. Władcy podążyli przed siebie ku nastawionemu stołowi. Pobłogosławili i zjedli zaskakująco dużą porcję w zadziwiająco krótkim czasie. Gdy skończyli zamiast do sali tronowej udali się do biblioteki, by Aladar mógł wyjawić swej żonie wydarzenia wczorajszego dnia.
- Zbudziłem się o północy i wierz mi najdroższa, opuściłem cię niechętnie - rzekł patrząc jej w czarne oczy - wiedząc, że będziesz bezpieczna w pałacu, wyruszyłem do pustelni na wschodnich wzgórzach. Dotarłem tam o świcie i z trudem powstrzymywałem się by nie wrócić do ciebie. Każda godzina bez ciebie, każdy posiłek sprawiały, że ból w sercu narastał, a słońce traciło blask. Moje oczy w niepokoju rozglądały się za twym wzrokiem, a dłonie poszukiwały tych smukłych palców. Tęskniłem za tobą, wiedząc, że ty, najmilsza cierpisz o wiele bardziej...
- Po coś mnie miły tak mocno pokochał? - spytała cicho.
- Greitsien, radości mego serca, kocham cię od owego pamiętnego dnia, gdy ujrzałem cię po raz pierwszy. Lecz po co? Gdyż jam jest niczym ptak, a ty jak wolność, przestrzeń która pozwala mi rozwinąć skrzydła. - ucałował wnętrze jej dłoni i spytał - A jak minął twój dzień, Greitsien?
- To bolało Aladarze, bolało mocniej niż jesteś w stanie pojąć... Nie - wyprzedziła jego pytanie - nie ja nie skarżę się. Gdyż wiem, wiem, że to była moja kara i na nią zasłużyłam...
- Nie, Greitsien - odparł - nikt nie zasłużył na takie cierpienie. Wczorajszego dnia dręczyło mnie jedno pytanie: czy wciąż mnie miłujesz i jak to sakrum się w tobie zrodziło?
- Och, Aladarze, ja... ja NIGDY nie przestanę cię kochać, a co do historii tego uczucia które nas łączy, ja zawsze należałam do ciebie. Gdy cię ujrzałam po raz pierwszy jeszcze nieświadoma kim jesteś ofiarowałam ci me serce. Kiedy dotrzymałeś obietnicy i odnalazłeś mnie w Festii oddałam ci mą duszę. A gdy złożyliśmy śluby ofiarowałam ci me ciało. Ja nieodwracalnie należę do ciebie.
Aladar podszedł do niej i odsunął krzesło tak, aby mogła wstać. Gdy się podniosła objął ją i delikatnie kołysał w ramionach. Włożył dłonie w jej włosy, a ona uniosła głowę i wyszeptała:
- Godziłabym się, nie widzieć na niebie gwiazd ani słońca, nie widzieć błękitu dnia i mroku nocy, lecz tylko w każdej chwili widzieć Ciebie, w twe oczy patrzeć od świtu do zmroku.
Uśmiechnął się i ucałował ją. W tym chwilowym dotyku powiedział jej więcej niż zdołałby wyrazić słowami.

...spojrzała w błękitne oczy mężczyzny stojącego za nią...