czwartek, 14 lutego 2013

Avalon - r. 6



Rozdział 6
Mijały dni, miesiące, być może całe wieki. Poranki i południa spędzone na ćwiczeniach, wieczory podczas których elfy planowały odwet Avalonu. Noce pełne snów i marzeń, oraz tajemnych wypraw Greit do ogrodu by podziwiać i od nowa poznawać to, co nauczyła się kochać w swym królestwie.
Całe szczęście i spokój prysło w jednej chwili, gdy po ćwiczeniach wszyscy oprócz Greit udali się do pokoju. Po chwili przyszła Samanta.
- Pozostaw tu broń i włóż to - rzekła podając jej pierścień.
Wykonany był ze złota, lekki na dłoni, lecz niezwykle ciężki na palcu. Greit włożyła go i poczuła jak wysysa jej magię. Złożyła broń przed drzwiami, wiedząc że to zachowanie świadczyło tylko o jednym: zawiniła swemu panu. Samanta otworzyła drzwi wpuszczając ją do środka.
Aladar wstał widząc jak wychodzi, a gdy zbliżyła się do niego Amita podeszła i pchnęła ją zmuszając do pokłonu.
- Amito powiedz co zarzucasz Greit.
Elfijka pojęła że uczyniła coś poważnego, gdyż jej król nigdy tak się do niej nie zwracał.
- Nocami wykradała się do ogrodu i godzinami przemawiała tam w ukłonie. Mówiła do Jahwala - odparła bez zawahania.
- Greit, czy to prawda?
- Mój Królu, ona ma rację. Udawałam się do ogrodu, lecz modliłam się do Wielkiego Lwa, dziękując za pomoc w dotrzymaniu obietnicy, oraz za proroctwo które... - wyszeptała nie podnosząc głowy.
- Nie słuchaj jej, Mój Panie - przetrwała Amita - ona łże, kłamie przeciw tobie! Ona... ona zasługuje na karę!
- Więc co według ciebie powinienem uczynić?
- Wymaż jej wspomnienia, zrań i bliską śmierci wypuść na targ.
Książę spojrzał na elfa klęczącego przed nim i wydał osąd.
- Nigdy nie sądziłem że się tego dopuścisz. Zabrałem cię z targu i powoli zaczynałem ci ufać. Nie wiem czy myślałaś że jestem takim głupcem, czy aż tak nierozważny. Lecz omal nie zapomniałem o jednym: wciąż jesteś jedną z niewiernych, więc nie wolno ci ufać, Amito.
Greit ze zdumieniem napięła mięśnie. Osąd ją zdziwił, lecz zachowała spokój. Jakaś jej część mówiła że stanie się coś złego. Wtedy to usłyszała. Dźwięk dobywanych ostrzy, ledwie dosłyszalny odgłos napinania mięśni. Elfijka wyskoczyła w powietrze zasłaniając swego króla własnym ciałem. Dwa sztylety wyrzucone przez Amitę wbiły się w nogę i ramię elfa.
- Najpierw musisz zabić mnie. - powiedziała Greit wydobywając broń z ran.
Elfijka rzuciła się na przeciwnika. Atakowała i broniła się z nie zważając na ból. Obróciła się wokół własnej osi i zadała silne ciosy nożem przypierając Amitę do ściany. Mimo że z ran sączyła się krew, a ramiona i nogi zaczęły jej drżeć przyłożyła jej nóż do gardła skutecznie ją unieruchamiając.
- Zwiążcie dłonie Amicie i dajcie jej pierścień! - Aladar zareagował natychmiast
Gdy dziewczyny zbliżyły się by wykonać rozkaz Greit opuściła sztylet i odwróciła się stając twarzą w twarz ze swym królem. Opuściła głowę, a on chwycił jej dłoń i szepcząc słowo mocy ściągnął pierścień. Następnie wziął ją w ramiona, zaniósł na swe łoże i udał się do kuchni. Powrócił po chwili z wodą i tkaniną.
- Dziękuję, Greitsien - powiedział przemywając jej rany.
- To zbyteczne, mój królu. - odparła drżącym głosem.
- Nie, mylisz się - wyszeptał kładąc dłoń na jej policzku - Sądzisz ktoś kto gotów jest zginąć w moje imię, walczyć za mnie do ostatniej kropli krwi, nie powinien być leczony ani nie winienem mu dziękować? Greitsien, nie dane mi było poznać dzielniejszego elfa.
- Pochlebiasz mi mój panie. Ale Amita ma rację, ja...
- Greitsien, ufam ci bezgranicznie i wiem, że cokolwiek czynisz nie pozwolisz aby stała mi się krzywda.
Gdy skończył ją leczyć podniósł się i podszedł do Amity.
- Amito - rzekł - sama wymierzyłaś sobie karę. Zbyt głośno myślałaś, twoje zamiary były mi znane. Sądziłaś że skoro ona stała się najlepsza z was, to wystarczy się jej pozbyć i będziesz kiedyś królową na Avalonie. A gdy odkryłem prawdę chciałaś się mnie zmusić. Zabierzcie ją. Jutro się nią zajmę. Przygotujcie posiłek.
Gdy dziewczyny wyprowadziły Amitę, Greit podniosła się by ruszyć za nimi, lecz Aladar powstrzymał ją ruchem dłoni. Nieśmiało usiadła obok swego pana.
- Mój królu - zaczęła cicho - pozwól iż dziś w nocy ukarzę ci mą tajemnicę. Jeżeli odmówisz ja... ja zrozumiem.
- Greitsien, z chęcią ujrzę twój sekret, lecz proszę, powiedz mi czy to jest powodem tej wielkiej nadziei która od pewnego czasu tak iskrzy w twych oczach?
- Tak, mój panie. To nadzieja i radość, proroctwo Avalonu.
Uśmiechnął się do niej i czekali w ciszy na posiłek. Gdy już go spożyli wszyscy udali się do ogrodu.
Greit usiadła na ziemi i zaczęła się modlić. Chwilę później wstała i wskazała na pustkę ponad nimi. Można było wpatrywać się w nią i nic nie dostrzec, lecz w miejscu które wskazała co chwilę pojawiało się mdłe światełko. Gwiazda.
- To Jaspis, najjaśniejsza z gwiazd w gwiazdozbiorze Skrzydlatego Lwa. - rzekł po chwili Aladar - Magia Jahwala słabnie, a czasy Avalonu niedługo powrócą.


...w miejscu które wskazała co chwilę pojawiało się mdłe światełko. Gwiazda...

środa, 13 lutego 2013

Avalon - r. 5

Rozdział 5
Po posiłku nadszedł czas na ćwiczenia. Sztylety wraz z wszelką bronią zostały odłożone na bok. Greit poczuła jak przez lata skrywana w niej magia powoli zaczyna znów krążyć w jej żyłach. Wraz z nią powróciły wspomnienia. Śnieżnobiały Avalon, kryształowy sufit, pomniki Lwa... Teraz gdy jej król był obok, w każdym jego spojrzeniu widziała pewność że on również jest gotów na wszystko, aby odzyskać swoją ojczyznę. 
Wyprostowała dłoń i z uśmiechem przyglądała się płomieniowi na jej dłoni. To było jedno z najprostszych zaklęć, lecz czuła że zbyt szybko traci siłę. Zamknęła dłoń, a płomień rozprysł się na tysiące kawałków. Jej serce biło szybciej i wydawało jej się że na świecie jest za mało powietrza aby pomieścić się w jej płucach.
- Greitsien, jeśli nie czujesz się na siłach nie musisz tego robić - rzekł zaniepokojony książę.
- Mój Panie, byłabym wdzięczna jeśli pozwolisz mi wrócić do formy.
Uśmiechnął się na te słowa i oparł jej dłoń na ramieniu.
- Wiedz, iż nie mam nic przeciw temu, lecz proszę, Greitsien odpocznij.
Skinęła głową w odpowiedzi i przyglądała się jak kobiety u jej boku używają magii.
Następnie przyszedł czas na strzelanie z łuku. Świsty strzał co chwilę przecinały powietrze. Każda z nich trafiała, lecz jako jedyne elfy trafiały bezbłędnie. Później były bitwy na miecze. Gdy już się odbyły, okazało się że Greit wygrała wszystkie pojedynki.
- Greitsien - powiedział Aladar cały czas siedzący z boku - ta która zwycięży wszystkie bitwy, walczy ze mną, lecz jeśli nie czujesz się na siłach nie musisz tego robić...
- Walka z Tobą, Mój Panie, jest dla mnie zaszczytem - odparła dobywając miecza.
Wyszeptała słowo mocy czyniąc swój miecz tępym. Jej król uczynił to samo i pozdrowił ją unosząc ostrze ku górze. Odpowiedziała szykując się do obrony. Zaatakował z góry, a ona płynnie odparowała cios. Ciął prostym rucham na krzyż, więc Greit broniła się czekając na okazję do ataku. W końcu próbował zadać cios w jej szyję, lecz robiąc salto uskoczyła do tyłu. Odbiła się od ściany lecąc prosto na Aladara. Odbił atak.
- Greitsien - powiedział zataczając kręgi wokół niej - od dawna nie miałem godnego siebie przeciwnika.
Z boku wyglądało to jak taniec. Unikali i atakowali z bezbłędną płynnością. Ani na moment się nie zatrzymali. Tacy niezwykli tancerze. Tańczący taniec życia i śmierci.
Aladar zaatakował, lecz Greit zbyt późno zareagowała. Jej miecz znalazł się w powietrzu, a ona była przyparta do ściany. Bezbronna, ale gotowa zginąć z Jego ręki. Stała twarzą w twarz ze swym Panem. Wpatrzona w jego błękitne niczym woda oczy. Chciałaby w niej nurkować przez wieki.
Pan Avalonu schował miecz.
- Dziękuję ci za tę walkę - szepnął patrząc w jej ciemne oczy. - Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Oczywiście...
- Opowiedz co stało się z tobą i pałacem po Wielkiej Bitwie.
- Zaraz po twym odejściu - zaczęła siadając - pałac zaczął się trząść jakby miał się rozpaść, lecz tak się nie stało. Wzbił się w powietrze i skrył się za chmurami. Natomiast ja... po twym odejściu, nie udało im się mnie złapać. Przez rok chodziłam od koloni do koloni. Zatrzymałam się w jednej, wyczerpałam zapasy pożywienia i szłam dalej. Nie spotkałam żadnego elfa. Miałam coraz mniej zapasów więc poszłam do Festii.
Dotarłam tam ostatkiem sił, a i tak zaraz mnie biczowali. Broniłam się ostrożnie, wiedząc że nie mogę się ujawnić. Gdy zostawałam sama wspominałam Avalon, prosząc Wielkiego Skrzydlatego Lwa o pomoc w dotrzymaniu obietnicy. Nękały mnie myśli by błagać naszego Pana o śmierć, która czasami wydawała się być najlepszym ratunkiem. Lecz nie uczyniłam tego gdyż mnie odnalazłeś – zakończyła.


Ciął prostym rucham na krzyż, więc Greit...



sobota, 2 lutego 2013

Avalon - r. 4


Rozdział 4
Greit zbudziła się nocą, nie odczuwając bólu. Aladar spał obok. Odsunęła się od niego, czując że nie powinna tu być. Powinna spać ze sługami, a nie w łożu pana Avalonu. Już miała się podnieść, lecz Jego dłoń oparła się na jej ramieniu.
- Greitsien, jesteś zimna. Przykryj się, proszę, nie chcę abyś zmarzła.
Uczyniła to co nakazał. Lecz po chwili sytuacja się powtórzyła.
- Usiądź – powiedział spokojnie – tak i teraz się połóż
Teraz leżał przodem do niej. A ona obok niego. Aladar przyciągną ją do siebie i przytulił. Z początku chciała się wyrwać, lecz pohamowała się. 
- Nie bój się - rzekł - nigdy bym cię nie skrzywdził. Postaraj się zasnąć...
Tej nocy nie musiała się bać że ktoś ją zabije, skrzywdzi. I zasnęła prawdziwym, głębokim snem w ramionach swego pana.
Noc minęła zaskakująco szybko. Gdy Greit otworzyła oczy oślepił ją blask pochodni. Zamrugała kilka razy i dostrzegła sylwetkę siedzącą nieopodal, która bacznie jej się przyglądała.
- Mój Panie - wyszeptała na powitanie.
- Witaj, Greitsien - odparł wyciągając ku niej dłoń.
Chwyciła ją i usiadła. Poczuła jak spokojne spojrzenie błękitnych oczu omiata każdy centymetr jej twarzy. Zakręciło jej się w głowie, lecz spróbowała stanąć na nogi.
- Dziewczyny są w łaźni - powiedział.
Zrobiła kilka kroków we wskazanym kierunku, ale nogi ugięły się pod nią. Wyciągnęła dłonie aby odeprzeć upadek, lecz nie dotknęła podłogi. Aladar był obok i ją podtrzymywał.
- Pomogę ci tam dojść - powiedział pomagając jej wstać.
Książę powoli ją prowadził, a Greit coraz pewniej stawała na nogach. Gdy dotarli do łaźni, elf usunął ramię i odwrócił się, mówiąc że spotkają się przy śniadaniu. Otworzyła drzwi.
To pomieszczenie było o wiele jaśniejsze od Sali. Cztery pochodnie odbijały się w tafli wody, tworząc złociste smugi światła na suficie. Basen miał 20 metrów długości i 5 szerokości. Pływały w nim trzy służące które wczoraj widziała. 
- Witaj - powitała ją brunetka - nazywam się Samanta, to jest Amita - powiedziała wskazując na rudą - a to Rue.
Ta ostatnia przyglądała się jej tęsknym wzrokiem. Greit wytrzymała to spojrzenie i zanurzyła się w ciepłej wodzie. Po raz pierwszy od wielu lat nurkowała. Włosy rozłożyły dookoła niej brązowy wachlarz, a jej ciemne oczy błyszczały w blasku migoczących pochodni. Usiadła na dnie basenu.
Gdy minęło trochę czasu, zdążyła już pozbierać myśli pojawiła się Amita i dała jej znaki aby się wynurzyła. 
- Jak ty tak długo tam wytrzymujesz? - spytała z trudem łapiąc powietrze.
- Na Avalonie wiele pływałam, a nauki z tamtych czasów pozostają w pamięci na zawsze...
- Jaki on był... Avalon? - przerwała jej Samanta.
- Pałac... był niesamowity. Tysiące marmurowych kolumn otaczały go niczym strażnicy. Przed każdym z czterech wejść stały złote pomniki Skrzydlatego Lwa. Północne wejście prowadziło na wzgórza, natomiast południowe prowadziło do sali tronowej, trzy- lub czterokrotnie większej od tego pomieszczenia, oświetlanej przez kryształowy sufit. Za tronami, na ścianie widniało piękne malowidło ukazujące Wielkiego Lwa oraz Avalon. Na piętrze była biblioteka oraz sypialnie królewskie. Dziedziniec... był ogrodem pełnym ziół i krzewów, a ponad nimi górował pomnik Lwa. Wykonany ze złota i tak realistyczny że gdy go mijałam odnosiłam wrażenie że za moment się poruszy, a kolana same gięły się pode mną... zaprawdę, wiele bym dała by tam powrócić.



...ponad nimi górował pomnik Lwa. Wykonany ze złota ...