poniedziałek, 18 marca 2013

Avalon - r. 9


Rozdział 9
Po stu dniach od przysięgi Eponii, gdy nocą po modlitwie Aladar wraz z Greit wracali do pokoju, elfijka zatrzymała się w drzwiach z niedowierzaniem wpatrując się w niebo. Książę powędrował za jej spojrzeniem.
- Mój Panie, czy mnie oczy mylą? Czy to nie Sirbin, zwiastun zwycięstwa przezwycięża mrok nocy? - spytała
- Greitsien masz rację, druga gwiazda błyszczy już na niebie - Aladar poczuł jak sen który próbował go zmorzyć podczas modlitwy, nagle się ulotnił - Powiedz, co zajmuje twe myśli? - zapytał gdy byli już w pokoju.
- Podczas modlitwy, w mej głowie narodził się plan odzyskania naszego państwa - zamilkła, książę się nie odezwał więc kontynuowała - Mógłbyś, Mój Panie, wysłać mnie na targ, bym przekazała i przekonała kobiety które tam są, by ci zaufały i walczyły po naszej stronie. Były by naszą armią. A dzień później przybyłbyś, Mój Królu, uwolnilibyśmy je i wypowiedzieli bitwę twemu stryjowi.
Zamilkła. Aladar w ciszy rozważał jej słowa, spojrzał na swą towarzyszkę i powiedział ze spokojem, który rzadko go opuszczał.
- Myśl twa, Greitsien jest niezwykle mądra choć w tym planie bym coś zmienił. - dostrzegając nieme pytanie malujące się na twarzy elfa, rzekł - nie ty wyruszysz na targ, pójdzie tam Eponii. Nigdy nie zaufam jej tak jak dawniej, lecz nie uczyni nic wbrew mej woli póki będę miał Cosette u boku. Nie narazi jej na cierpienie.
Po tych słowach ułożył się do snu. Jak co dzień przywołał do siebie Greit, mówiąc że nie chce, aby zmarzła. Elfijka wtulona w ramiona swego króla, zaczęła myśleć o tym, co od dawna odstawiała na boczny tor. Nazajutrz miała rozpocząć się bitwa i musiała zająć myśli tym tematem. Wciągnęła głęboko powietrze i rozluźniła się czując znajomą woń swego pana. Pachniał trawami i żywiołokłosem - rzadkim zielem leczniczym.
,,Dlaczego gdy słyszę imię bądź głos mego króla, serce raduje mi się w piersi? A Jego dotyk powoduje przyjemne drżenie? Czymże są te odczucia? - myślała i naraz wspomniała słowa swego ojca wypowiedziane rankiem w dzień Wielkiej Bitwy ,, To nie jest oddanie, Greit to coś o wiele potężniejszego." - Cóż chciałeś mi przekazać ojcze? Coś o wiele potężniejszego... lordowie mówili o najpotężniejszym z uczuć, zwali je miłością. Czy to prawda? Jeśli tak, to skazana jestem na miłość nieszczęśliwą, bo mój pan nie pokochałby zwykłego elfa, takiego jak ja. A nie ma nikogo, kto równałby się Aladarowi. Lecz mimo to będę mu zawsze wiernie służyć. - westchnęła rozkoszując się tym zapachem - Tak, zaprawdę, miłuję mego Pana, a w imię miłości warto żyć warto, warto też umierać."
Zasnęła z uśmiechem na twarzy, nieświadoma że myśli mężczyzny u jej boku kroczą w tym samym kierunku, a jego usta wyszeptały nieme: ,,Kocham Cię, Greitsien".
Ranek minął zaskakująco prędko. Po posiłku, gdy nadszedł czas na ćwiczenia, Aladar rozpoczął mówić o planie który zeszłej nocy ustalił z Greit.
- Eponii, wyruszysz jeszcze dziś. - uniósł dłoń powstrzymując protest - Przyjdziemy na targ o zachodzie, z bronią i odzieżą. Przekaż kobietom to co ci rzekłem i czekaj na nas. Zmieńcie stroje.
Po tych słowach sam wypowiedział słowa mocy i związał dłonie swym służkom. Otworzył drzwi, robiąc pierwszy krok ku odzyskaniu Avalonu.
Gdy szli już między kobietami, nie było tam żadnego mężczyzny prócz ich księcia. Ten podszedł do Rue i szepnął do jej ucha:
- Nie zawiedź mnie, lordowska córko. - po czym rzekł głośniej - Przywiążcie ją.
Greit wykonała polecenie. Eponii ze smutkiem patrzyła na Cosette. Wnet jej spojrzenie się zmieniło. Stała się silna i zdeterminowana, by wykonać polecenie. Książę odwrócił się i pociągając za sobą swe służki. Wrócili do domu i rozpoczęli ćwiczenia.
Aladar wzywał kolejno każdą z nich i staczał pojedynki. Następnie nakazał przynieść czystą tkaninę i zanurzył ją w misie z mieszaniną wody i złotego owocu Neusa. Szepnął słowo mocy i wyciągnął materiał. Był złoty. Następnie wziął drugą misę, naciął sztyletem swój palec tak, by wpadła tam kropla jego krwi, następnie wyciągnął niewielki bukłak trzymany pod ubraniem i dodał do niej nieco jego czerwonej zawartości. W powietrzu unosił się słodki zapach.
- Greitsien, pamiętasz ten zapach?
- Ogniokrzew - odparła cicho.
Aladar chwycił kosmyk swoich włosów, uciął je i niczym pędzel zanurzył w misie. Na złotej tkaninie zaczął malować profil uskrzydlonego lwa stojącego na dwóch łapach. Następnie obrysował tą czerwienią brzegi materiału. Podniósł się i wybrał ze ściany z bronią prosty długi kij. Ułożył go na brzegu tkaniny i szepnął słowo mocy, a nici zmoczone w soku ogniokrzewu trwale splotły się z kijem. Książę wstał, chwycił go i uśmiechnął się ciepło. Greit, która z daleka przyglądała się poczynaniom Aladara, rozpoznawszy co wykonał jej król, zbliżyła się i dotknąwszy tkaniny, przyklęknęła by oddać cześć symbolowi Avalonu.
- Wstań, Greitsien - rzekł książę - Cosette podczas bitwy poniesiesz sztandar.
Po czym oparł go o ścianę. Następnie udał się do kuchni i przyniósł z stamtąd cztery owoce Neusa, każdy skropił sokiem ze swego bukłaka. Podał je dziewczynom i zjadł swoją porcję. Neus ma zazwyczaj słodki sok, choć w Festii był nieco gorzkawy  natomiast ogniokrzew był niezwykle słony, mimo to każdy zjadł swój owoc nie komentując tego. 
- To ziele, ogniokrzew da nam siłę do walki - powiedział Aladar - przygotujcie broń.
Dziewczyny złożyły swój rynsztunek przed sobą i kolejno sprawdzały. Naciągały cięciwy, ostrzyły miecze i sztylety, dobierały strzały. Gdy nadszedł czas przebrały się i uzbroiły, a gotowe do bitwy stanęły przed księciem, który z uśmiechem poprowadził je do drzwi. Do Avalonu.
I tak opuścili dom. Cosette ze sztandarem, obok niej Samanta gotowa bronić jej z narażeniem własnego życia, a na przedzie Greit u boku Aladara.
Gdy znaleźli się na targu, elfy równocześnie wyszeptały słowa mocy, a liny krępujące kobiety znikły. Uwolnione odbierały broń od Greit i stawały u boku księcia murem. 
Z budynków zaczęli wychodzić uzbrojeni mężczyźni. 
Wojna się rozpoczęła.

...Cosette ze sztandarem, obok niej Samanta...

czwartek, 7 marca 2013

Avalon - r. 8

Rozdział 8
Greit stała w progu, przyglądając się jak Rue leczy swoją córkę. Dziecko o którym nawet Aladar nie wiedział. Elfijka nigdy by nie sądziła że córka lorda nie ma dość sił by wytrwać w wierności swemu panu.
Gdy Cosette usnęła, Greit podała jej matce pierścień.
- Co mogę zrobić? - spytała cicho Eponi - nie pozwolę aby odebrał mi Cosette...
- Wiedz, że jeśli nasz pan zechce ci ją odebrać, ja stanę po jego stronie.
Eponii skinęła głową, a Greit otworzyła drzwi. Mimo że Rue wciąż miała na sobie tę długą suknię, poruszała się płynnie i cicho. Gdy dotarła do Aladara oddała mu pokłon. Elfijka obserwowała ją niepewnie i stanęła obok Samanty, wciąż trzymając dłoń na rękojeści miecza.
- Wstań - powiedział dziedzic Avalonu - chcę widzieć twą twarz, Eponii.
Ta na owe słowa podniosła się i niepewnie spojrzała mu w oczy. Błękit był chłodny, przenikający na wskroś ciało i duszę. Nawet gdyby chciała, nie byłaby w stanie go okłamać.
- Powiedz mi - zaczął Aladar - sama zdecydowałaś o opuszczeniu kolonii, czy to lordowie postanowili byś tak uczyniła?
- To był mój wybór. Mój błąd i wina.
- W jaki sposób to się stało? - spytał - Jak mniemam twój ojciec był przeciwny twemu odejściu?
- Tak, mój panie, mój ojciec niejednokrotnie prosił mnie bym nie opuszczała kolonii. Prosił, lecz nie zakazywał. A ja wiedziałam że prędzej czy później będę musiała go opuścić - Czuła jak z każdym słowem okrywa się hańbą - Pewniej nocy, gdy wszyscy spali, wykradłam pożywienie i odeszłam do Festii. Jedzenie prędko mi się skończyło i dotarłam tu głodna. Odebrano mi wszelką nadzieję i honor, bito i gwałcono mnie, a gdy nie miałam już sił by stać na nogach poniżano mnie słownie i cieleśnie z każdym dniem skutecznie odbierając chęć do życia. Kiedy narodziła się Cosette, stała się dla mnie wszystkim. Nim mi ją odebrano, zdążyłam złożyć w jej pamięci moje wyobrażenie Avalonu. Zamek pośród chmur. Odnalazłeś mnie, mój Panie i tobie zawdzięczam me życie.
Aladar spojrzał na nią nie wiedząc cóż ma jej rzec. Postąpiła niewłaściwie, okłamała go - to pewne. Lecz wiele wycierpiała nim ją zabrał. W głowie króla pojawiła się myśl by prosić o pomoc Pana Sprawiedliwych. Tak też uczynił.
Udał się w róg sali, tam gdzie stał posąg Lwa. Musnął dłonią jego grzywę ze złota, przyklękną i począł prosić o radę.
- Panie mój, ty który Stoisz Na Straży Niewinnych, dopomóż proszę swemu słudze wydać osąd sprawiedliwy. Cóż ma począć twój sługa oddany? Ukarać czy winy twej córce wybaczyć? Ty który mych modłów o zdrowie Greitsien wysłuchałeś, dopomóż - cóż ma czynić W Twe Imię Poświęcony?
Zamilkł, trwając w pokłonie. Gdy uniósł wzrok na posąg odniósł wrażenie że skrzydła lwa zadrżały, jak gdyby wiatr je muskał. I ten sam podmuch niósł ze sobą ciche słowa ,,Cierpiała wiele, za swe opuszczenie ojca, skłamała przeciw tobie, Synu Mój i zhańbiła swe imię rodząc dziecię niestworzone w miłości. Żałować te czyny żałować będzie na wieki i skazy na swej duszy czas nigdy nie zamaże. Dziedzicu państwa Avalon czyń to co ci rzekę! Zniż ją między swe sługi i pozwól żyć jej dziecięciu za słowo krwi iż dopilnuje by w Twym kraju została mi poświęcona." Głos umilkł, a Aladar wciąż klęcząc rzekł.
- Dzięki Ci, Mój Królu, za osąd sprawiedliwy. Oto czynię wedle twej woli. - po czym wstał, dobył miecza i podszedł do Rue. Ta zlękła się to wiedząc. - Wiedz iż to dzień chwalebny. Pan Nasz przebaczył ci winy, lecz z jego woli zniżam cię, elfa, między me sługi i musisz złożyć mi przysięgę własnej krwi, że na Avalonie poświęcisz Cosette Skrzydlatemu Lwu.
Greit ze zdumieniem patrzyła jak Eponii nacina sobie dłoń i przykładając ją do serca wypowiada słowa przysięgi. Jeśli się z niej nie wywiąże, Aladar ma prawo ją zabić.
Gdy skończyła, służki udały się by przygotować posiłek.

...stał posąg Lwa. Musnął dłonią jego grzywę...


sobota, 2 marca 2013

Avalon - r. 7

Rozdział 7
- Przymocujcie ją - rzekł Aladar podchodząc do ściany z bronią.
Stał tam przez chwilę, po czym wybrał bat zakończony ostrymi kolcami. Podszedł do Amity i uniósł jej twarz tak, aby spojrzała mu w oczy.
- Czy chciałabyś coś rzec, nim wypełni się twa kara?
Spojrzała na niego pełnym pogardy spojrzeniem i roześmiała się cicho.
- Jesteś głupcem, Aladarze - po czym splunęła mu w twarz.
Greit natychmiast zerwała się z miejsca i naciągnęła cięciwę. Aladar podniósł się, otarł twarz i uniósł dłoń. Elf niepewnie opuścił łuk, lecz nie usiadł.
- Skończmy z tym - powiedział unosząc ramię.
Stróżki krwi spływały po plecach dziewczyny, a Aladar z każdym uderzeniem szeptał słowo mocy, by wymazać jej pamięć. Nie płakała mim,o że łzy iskrzyły się w jej oczach. Nie krzyczała choć miała otwarte usta. Jedynie śmiała się drwiąco.
Książę co jakiś czas odwracał głowę, by spojrzeć na Greit i pomyśleć:,, Dalej, a gdybyś przez nią uniósł dłoń na Greitsien i złamał daną sobie obietnicę? Poza tym podjąłeś już decyzję i nie ma odwrotu.". Lecz gdy zadał kolejny cios, a zaklęcie zostało spełnione odwrócił się by znów spojrzeć na elfijkę i bicz zawisł w powietrzu. W jej oczach poza oddaniem i miłością, gdzieś z głębi zaczynał wypełzać strach i pustka. Wtedy książę zrozumiał: kiedyś Greit była na miejscu Amity. Aladar opuścił zakrwawioną broń i przyklękną obok elfa.
- Greitsien - szepnął chwytając ją za dłonie - Greitsien...
- Mój Panie... - nie zdołała opanować drżenia głosu.
- Nigdy nie uniósłbym na ciebie dłoni, Greitsien... - dotknął jej policzka ocierając łzę i wstał - czas wyruszać.
Skinęła głową i podniosła się, by zmienić swój ubiór. Pozostałe kobiety ruszyły jej śladem. Aladar wyszeptał słowo mocy i jego ubiór zastąpiła gładka szara tunika, włosy stały się czarne, a oczy wyblakły, poskramiając niegdysiejszy błękit. Gdy pojawiły się kobiety, książę podszedł do ledwie oddychającej dziewczyny i rzekł:
- Zwiesz się Amita, a ja kim jestem?
- Głupcem. Królem głupców.
W jednej chwili w dłoni Greit pojawiło się ostrze. Klinga miecza zabłysła w płomieniach pochodni, a jej właścicielka w porę się poskromiła.
- Mój Panie - wyszeptała wściekła - proszę, pilnuj mnie, gdyż nie ręczę za siebie.
Aladar podszedł do niej, a gdy spojrzał w jej oczy z ulgą stwierdził że strach się ulotnił.
- Ukryj broń, Greitsien. Wyruszamy.
Kiedy miecz zniknął, książę złapał sznur leżący obok, związał dłonie dziewcząt i przywiązał do swojego pierścienia. Otworzył drzwi.
Wyszli na targ. Aladar nakazał przywiązać Amitę do najbliższej belki i już miał zawrócić, gdy dostrzegł Greit która wpatrywała się w blond włosą dziewczynkę. Pociągnął elfijkę za sznur, tak by na niego spojrzała.
- Odwiąż ją - powiedział suchym głosem.
Greit skinęła głową w podziękowaniu i zbliżyła się do małej. Uniosła jej twarz, tak aby na nią spojrzała i przywiązała jej linę do pierścienia Aladara. Odwrócił się i ruszyli z powrotem do domu.
- Greitsien, zajmij się nią i przyjdźcie do mnie - rzekł gdy zamknęli drzwi - muszę ją poznać.
- Jak sobie życzysz, mój panie.
Podszedł do niej i rozwiązał jej dłonie, po czym wraz ze sługami udał się do pokoju. Elfijka złapała dziewczynkę za dłoń i zaprowadziła ją do pokoju dla służby. Podała jej wodę i spokojnie patrzała jak pije. Wyciągnęła dłoń dając jej do zrozumienia że muszą  już iść.
- Obronisz minie jeśli będzie chciał mnie skrzywdzić?
- Nie, ale będę przy tobie. - odparła otwierając drzwi.
Przyprowadziła ją do swego króla, skinęła głową na znak szacunku i przykucnęła obok. Książę zbliżył się do dziewczynki złapał ją za dłoń i wyszeptał słowo mocy. Zielone oczy tej małej istoty ze zdumieniem obserwowały jak rany na ręce tak szybko się goją.
- Jak się nazywasz? - spytał mężczyzna łapiąc drugą dłoń
- Cosette - odparła cicho
- Greitsien, znasz ją prawda?
- Tak, mój panie, nim mnie zabrałeś miałyśmy wspólnego właściciela.
- Proszę, opowiedz mi o nim - powiedział zaglądając w jej myśli - o twoim zamku.
- Nie odbierzesz mi go?
- Masz moje słowo - rzekł przykładając dłoń do serca - tylko mi go ukarz, proszę.
- Mam taki zamek pośród chmur - zaczęła szeptem - i kiedy zasnę mieszkam w nim. Jest tam zabawek cała moc, dziewcząt i chłopców wiele jest. Nikt nie używa brzydkich słów i nikt nie musi bać. Nikt nie wie co to płacz i ból. Nie w moim zamku pośród chmur. Jest Biała Dama, Pani Chmur co lubi śpiewać mi do snu. Jest piękna i zawsze tuli mnie, a mówi tak:...
- Cosette, ja kocham cię. - dokończyła Rue
Jej szaty zalśniły i stały się śnieżnobiałe. Blond włosy urosły do ramion, a rysy twarzy wygładziły się. Cicho powtórzyła wypowiedziane słowa i Cosette puściła się ku niej biegiem. Greit dostrzegła w niej coś znajomego, lecz nagłe pojawienie się tego przestraszyło ją. Zaniepokojona położyła dłoń na rękojeści miecza.
- Pani Chmur – wyszeptała Cosette wpadając w jej ramiona.
Rue przytuliła ją mocno i ze łzami w oczach gładziła ją po włosach. Gdy uniosła głowę spotkała pełne żalu spojrzenie Aladara. Dobyła sztylety - Greit momentalnie stanęła przed swym panem z założoną na łuk strzałą - i położyła je na ziemi. To samo uczyniła z pozostałą bronią.
- Idź z Cosette do pokoju – powiedział do niej sucho – zajmij się jej ranami. Greitsien pójdzie z tobą. I ostrzegam cię: nie próbuj mnie więcej oszukać, Eponii.

 Zielone oczy tej małej istoty...