sobota, 21 września 2013

Avalon - r. 21

Rozdział 21

- Lordowie - powiedziała Greit dwa lata po owej, pamiętnej karze - mam wam coś do powiedzenia.
- My również...
- Czy coś zagraża Avalonowi? - spytała Greit.
- Nie - odparł lord Magnus - to opowieść.
Skinęli głowami zasiadając na krzesłach, a lord Bell westchnął cicho i rozpoczął opowieść:
- Aladarze, wiedz, że te słowa nie są proste - szepnął spoglądając na regały pełne książek - twoja babcia Megan, spotkała elfa który ją kochał. Lecz ona go nie miłowała i wyszła za niego z litości. Zgwałcił ją, a ona go tej samej nocy zabiła. Gdy następnego dnia pobrała się z Aiffem nie wiedziała że jest w ciąży. Po wielu miesiącach i długich modlitwach Lew w swej łasce zgodził się jej pomóc, wprowadzając w jej łono własne nasienie. Tak narodził się Jahwal i twój ojciec Nicolas.
- Więc mój ojciec jest synem Wielkiego Lwa... - wyszeptał z niedowierzaniem.
- Tak... lecz to nie koniec - odparł lord Marius - gdy zmarł Aiffen, Jahwal otrzymał część królestwa a wraz z nim odszedł lord Hinnis, ja natomiast zająłem jego miejsce. Nicolas jako starszy z braci zasiadł na tronie. Po kilku szczęśliwych wiekach przybył na Avalon elf z Festii. Pozwolono mu stanąć przed twym ojcem. Mówił że z ,,tamtego podłego kraju pomogło mu się wydostać stworzenie które tu widział'', okazało się, że przebywał na Avalonie w snach i wskazał na Wielkiego Lwa. Nie mieliśmy wtedy wątpliwości że to potomek lorda Hinnisa. Jako niewierny mieszkał razem z innymi elfami.
- Pamiętam ów dzień w którym tu przyszedł - odezwał się lord Bell - mówiąc że z łaski Lwa narodzi mu się córka, która ma być mu poświęcona. Narodziła się i żyje do dziś. O tobie mówię Greit.
Na te słowa królowa wstała od stołu i z niezrozumiałym, pustym wzrokiem cofała się ku drzwiom.
- Ja.. - jej głos drżał ze strachu - Ja... ja nie powinnam... nie jestem godna nosić twego dziedzica. Dziedziczki.
- Greitsien... - wyszeptał Aladar idąc w jej stronę - Greitsien.... Najmilsza....
Podniósł ją z pokłonu i pocałował. Nie odpowiedziała. Zrobił to po raz kolejny, a ona wciąż nie reagowała. Pozwalała mu aby czynił z jej ciałem co chciał. Nie sprzeciwiała się, ani nie patrzała w oczy.
- Mój Panie - rzekła - ja... jeżeli pragniesz ja usunę to dziecię. Wystarczy tylko słowo. Zrozumiem jeżeli wygonisz mnie poza próg pałacu i mnie zostawisz na pastwę losu...
Spojrzał na nią z miłością, mając nadzieję że złagodzi jej ból i strach. Najdelikatniej jak umiał wytarł wierzchem dłoni łzy spływające po jej policzku.
- Greitsien - rzekł czule - a czy ty tego chcesz?
Przełknęła ślinę.
- Nie
- Ja również - wyszeptał, pocałował ją i przytulił - Greitsien, nigdy cię nie opuszczę. Nigdy nie zostaniesz sama, obiecuję.
Objął ją i kołysał w ramionach, czekając aż przestanie drżeć. Westchnął cicho wdychając jej zapach, świadom, że przez tę decyzję może ją stracić na zawsze.


 ...twoja babcia Megan...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz