czwartek, 7 marca 2013

Avalon - r. 8

Rozdział 8
Greit stała w progu, przyglądając się jak Rue leczy swoją córkę. Dziecko o którym nawet Aladar nie wiedział. Elfijka nigdy by nie sądziła że córka lorda nie ma dość sił by wytrwać w wierności swemu panu.
Gdy Cosette usnęła, Greit podała jej matce pierścień.
- Co mogę zrobić? - spytała cicho Eponi - nie pozwolę aby odebrał mi Cosette...
- Wiedz, że jeśli nasz pan zechce ci ją odebrać, ja stanę po jego stronie.
Eponii skinęła głową, a Greit otworzyła drzwi. Mimo że Rue wciąż miała na sobie tę długą suknię, poruszała się płynnie i cicho. Gdy dotarła do Aladara oddała mu pokłon. Elfijka obserwowała ją niepewnie i stanęła obok Samanty, wciąż trzymając dłoń na rękojeści miecza.
- Wstań - powiedział dziedzic Avalonu - chcę widzieć twą twarz, Eponii.
Ta na owe słowa podniosła się i niepewnie spojrzała mu w oczy. Błękit był chłodny, przenikający na wskroś ciało i duszę. Nawet gdyby chciała, nie byłaby w stanie go okłamać.
- Powiedz mi - zaczął Aladar - sama zdecydowałaś o opuszczeniu kolonii, czy to lordowie postanowili byś tak uczyniła?
- To był mój wybór. Mój błąd i wina.
- W jaki sposób to się stało? - spytał - Jak mniemam twój ojciec był przeciwny twemu odejściu?
- Tak, mój panie, mój ojciec niejednokrotnie prosił mnie bym nie opuszczała kolonii. Prosił, lecz nie zakazywał. A ja wiedziałam że prędzej czy później będę musiała go opuścić - Czuła jak z każdym słowem okrywa się hańbą - Pewniej nocy, gdy wszyscy spali, wykradłam pożywienie i odeszłam do Festii. Jedzenie prędko mi się skończyło i dotarłam tu głodna. Odebrano mi wszelką nadzieję i honor, bito i gwałcono mnie, a gdy nie miałam już sił by stać na nogach poniżano mnie słownie i cieleśnie z każdym dniem skutecznie odbierając chęć do życia. Kiedy narodziła się Cosette, stała się dla mnie wszystkim. Nim mi ją odebrano, zdążyłam złożyć w jej pamięci moje wyobrażenie Avalonu. Zamek pośród chmur. Odnalazłeś mnie, mój Panie i tobie zawdzięczam me życie.
Aladar spojrzał na nią nie wiedząc cóż ma jej rzec. Postąpiła niewłaściwie, okłamała go - to pewne. Lecz wiele wycierpiała nim ją zabrał. W głowie króla pojawiła się myśl by prosić o pomoc Pana Sprawiedliwych. Tak też uczynił.
Udał się w róg sali, tam gdzie stał posąg Lwa. Musnął dłonią jego grzywę ze złota, przyklękną i począł prosić o radę.
- Panie mój, ty który Stoisz Na Straży Niewinnych, dopomóż proszę swemu słudze wydać osąd sprawiedliwy. Cóż ma począć twój sługa oddany? Ukarać czy winy twej córce wybaczyć? Ty który mych modłów o zdrowie Greitsien wysłuchałeś, dopomóż - cóż ma czynić W Twe Imię Poświęcony?
Zamilkł, trwając w pokłonie. Gdy uniósł wzrok na posąg odniósł wrażenie że skrzydła lwa zadrżały, jak gdyby wiatr je muskał. I ten sam podmuch niósł ze sobą ciche słowa ,,Cierpiała wiele, za swe opuszczenie ojca, skłamała przeciw tobie, Synu Mój i zhańbiła swe imię rodząc dziecię niestworzone w miłości. Żałować te czyny żałować będzie na wieki i skazy na swej duszy czas nigdy nie zamaże. Dziedzicu państwa Avalon czyń to co ci rzekę! Zniż ją między swe sługi i pozwól żyć jej dziecięciu za słowo krwi iż dopilnuje by w Twym kraju została mi poświęcona." Głos umilkł, a Aladar wciąż klęcząc rzekł.
- Dzięki Ci, Mój Królu, za osąd sprawiedliwy. Oto czynię wedle twej woli. - po czym wstał, dobył miecza i podszedł do Rue. Ta zlękła się to wiedząc. - Wiedz iż to dzień chwalebny. Pan Nasz przebaczył ci winy, lecz z jego woli zniżam cię, elfa, między me sługi i musisz złożyć mi przysięgę własnej krwi, że na Avalonie poświęcisz Cosette Skrzydlatemu Lwu.
Greit ze zdumieniem patrzyła jak Eponii nacina sobie dłoń i przykładając ją do serca wypowiada słowa przysięgi. Jeśli się z niej nie wywiąże, Aladar ma prawo ją zabić.
Gdy skończyła, służki udały się by przygotować posiłek.

...stał posąg Lwa. Musnął dłonią jego grzywę...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz