wtorek, 1 stycznia 2013

Avalon - r. 1




Odnaleziona
Ogień pojawił się wraz ze świtem, a zaraz po nim przybyły wojska wroga zwiastując, wiszącą od dawna w powietrzu śmierć.

Rozdział 1
Klęczała ze związanymi dłońmi wzniesionymi ku górze. Jej mięśniami wstrząsały brutalne skurcze, napinając pełną ran skórę.
Wzniosła wzrok ku ciemnej pustce i przywołała zasnute mgłą wspomnienia wiecznie zielonych wzgórz, wiatru i rzędów marmurowych kolumn pałacu Avalon. Poczuła nieodłączną tęsknotę za miejscem w którym się wychowała i ze łzami w oczach zaczęła się modlić do Wielkiego Lwa, błagając by pomógł jej wytrwać w złożonej obietnicy.
Gdy otworzyła oczy ujrzała w słabym świetle pochodni kobiety które dzieliły ten sam los. Również ranne i głodne, ale ona w przeciwieństwie do nich miała powód by żyć. By wciąż mieć nadzieję na lepsze jutro.
Alejką spokojnie szedł mężczyzna. Prowadził za sobą trzy kobiety które zapewne były jego sługami. Wydał im rozkaz aby ją odwiązały. Podniosła się z trudem, by zaraz ruszyć za nim. Szli.
Wiedziała dokąd idą. Do jednego z tysiąca niskich budynków w tym kraju - Festii. Już od wieków włada nim Jahwal, który wywołał Wielką Bitwę i podczas której zabił swojego starszego brata, przez co stał się prawowitym władcą Avalonu.
Drzwi się otworzyły ukazując długi korytarz, z trzema wejściami - główne do Sali pana, te z prawej do kuchni, natomiast te z lewej do pokoiku służących. I tam właśnie się udały.
Kobiety pomogły jej usiąść na jednym z łóżek i  rozwiązały dłonie, za każdym razem kierując ku niej wzrok pełen współczucia.
Była tam krótkowłosa brunetka o bladej cerze i szarych oczach, blondynka i ruda z włosami do ramion o twarzach z wieloma bliznami po ciosach nożem. Natomiast ta którą przyprowadziły miała czarne niczym noc oczy i zakrzywione uszy które ze wszystkich sił starała się zasłonić resztkami włosów.
- Chodź - powiedziała brunetka - nasz pan cię wzywa.
Podniosła się z trudem i przeszła przez drzwi prowadzące do Sali. Ta nie różniła się niczym od tych które znała - na środku stało wielkie łoże, a na ścianach wisiały różne rodzaje broni, by bez wahania karać za nieposłuszeństwo. To się nie zmieniło, lecz mężczyzna różnił się od tego, który przyprowadził ją z targu.
Ten który stał przed nią miał ubiór który nosiła jako dziecko. Brudnozielona tunika i spodnie, kołczan z łukiem przewieszony przez ramię i pas z mieczem z rękojeścią lwa. Miał szpiczaste uszy, długie włosy barwy złota i oczy błękitne niczym źródła w północnych wzgórzach.
Teraz wiedziała że już nie jest sama. Ten mężczyzna tak jak ona był elfem i przeżył Wielką Bitwę. Mimo wszystko był płci przeciwnej która zadała jej tyle bólu, więc starała się trzymać dystans.
- Spokojnie - powiedział aksamitnym głosem - nie, nie zrobię ci krzywdy. Zwę się Aladar i narodziłem się na Avalonie, w okresie zwanym Złotym Wiekiem...
Wtedy zrozumiała - w Złotym Wieku narodzi się tylko jeden Aladar. Serce zabiło jej szybciej, a do oczu napłynęły łzy. Jej modlitwy zostały wysłuchane.
- Wasza Wysokość - wyszeptała i nie zważając na ból oddała mu pokłon...

Klęczała ze związanymi dłońmi wzniesionymi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz