sobota, 20 kwietnia 2013

Avalon - r. 12


Nowe dni
Piękno dni Złotego Wieku powróciło i zagoiło wszelkie blizny i piętna odciśnięte na historii państwa elfów tworząc Nowy Złoty Wiek - powrót szczęścia, honoru i miłości.

Rozdział 12

Greit zbudziła się przed świtem. Obróciła się na drugi bok spotykając pocałunek Aladara. Uśmiechnął się ciepło i dotknął jej twarzy.
- Greitsien, nie sądzisz że powinniśmy już wstawać?
Skinęła głową i podniosła się. Udała się do pomieszczenia obok, by zmienić strój. Po chwili wróciła ubrana w długą błękitną suknię, z białymi wiązaniami. Aladar już czekał. Piękny nie zależnie od stroju, a długie blond włosy opadały mu na ramiona. Wyciągnął dłoń ku Greit i opuścili sypialnię.
Szli wpatrując się w dziedziniec oświetlany pierwszymi promieniami wschodzącego słońca. Skierowali się ku schodom, zeszli na niższe piętro i udali się do pomieszczenia przylegającego do sali tronowej. Lordowie już na nich czekali. Powitali ich i otworzyli drzwi.
Jadalnia była mała, choć przestronna. Długi stół był zastawiony wieloma daniami. Chleb z ziela Dali, sałatka z owoców Neus i Iridhunn, bułki z makiem, chłodna woda źródlana, rozcieńczony z sokiem ogniokrzewu miód satyrów oraz cierpkie wino cyklopów. Wszyscy zaczekali aż Greit usiądzie, dopiero sami zasiedli przy stole.
- Wielki Skrzydlaty Lwie - rzekł Aladar - prosimy Cię, pobłogosław ten posiłek, by dodał nam sił w dzisiejszym dniu.
Po tych słowach piątka elfów zabrała się do jedzenia. Gdy skończyli podnieśli się i udali do sali tronowej, przyszły żony lordów by sprzątnąć stół. 
Lordowie otworzyli potężne, rzeźbione, wykonane z ciemnego drewna drzwi. Sala była największym pomieszczeniem w pałacu. Posiadała kryształowy sufit dzięki któremu wpadało tam światło nie zależnie od pory dnia. Na jej końcu stały dwa zdobione trony, a za nimi było malowidło przedstawiające Skrzydlatego Lwa który z upodobaniem wpatruje się w zasiadających na tronie, w tle zaś widnieją wzgórza Avalonu. Greit i Aladar zmierzając ku tronom szli po czerwonym dywanie po bokach mijając dwanaście podpierających sufit kolumn. Zasiedli w nich mając po prawicy ławę na której spoczęli lordowie.
Siedzieli tam do zenitu słońca. Mimo, że nastawał spera, więc dni nie były upalne, lecz władcy na trzy godziny opuszczali salę tronową. 
Greit stała na balkonie nad południowym wejściem. Widok był wspaniały, dzięki czemu to tutaj spędzała najwięcej czasu. Wpatrywała się w dal na zielonkawe drzewa falujące pod wiatrem, na elfy rozpoczynające tam nowe życie i na czerń poza nimi. Ciemny pas niczym nieruchome chmury burzowe unoszące się nad horyzontem.
Nagle strumień ciepła owinął jej serce. Nie musiała się oglądać, aby wiedzieć kto za nią stoi. Mimo, że zjawił się jak zawsze bezszelestnie, jej serce wyczuło jego obecność.
- Aladarze - szepnęła nie odwracając się.
Mężczyzna zbliżył się, położył jej dłonie na ramionach i w zamyśleniu podążył za jej wzrokiem.
- Słyszałaś mnie?
- Nie. Serce mi powiedziało - obróciła się ku niemu - czymże jest ten cień na horyzoncie, co przyćmiewa blask dnia?
- Tętni czarną magią, jakby Jahwal wciąż żył, - chwycił ją za dłonie - ale nawet jeśli część jego przeżyła, nie odważy się zbliżyć do pałacu.
- On nie był zwykłym elfem. Ojciec mówił mi, że w jego żyłach płynie nienawiść i wieczne pragnienie krwi, że odkąd powstała Festia stał się cieniem samego siebie.
- Och...Greitsien, rozumiem to co trapi twój umysł. Mimo, że nie mam wątpliwości do twej odwagi, wiem iż nie masz dość sił by mi zadać to pytanie, - powiedział dotykając jej policzka - ale wiedz że się zgadzam. 
Spojrzała mu w oczy i wtuliła się w jego ramiona. Dotknął jej włosów, zastanawiając się czy właściwie postąpił. Słońce wędrujące po bezchmurnym niebie przemieściło się i teraz świeciło im prosto w twarz. Odciągnął od siebie elfijkę, podał jej ramię i poprowadził ku wschodniej bibliotece, by zdobyć wiedzę niezbędną do tej wyprawy.
Było to okrągłe pomieszczenie nad jadalnią, wypełnione po brzegi księgami. Najcenniejsze stworzyły pierwsze elfy, inne spisano tuż przed Wielką Bitwą lub ich karty wciąż są uzupełniane, lecz każda z nich jest pomocą w trudnych chwilach. Aladar wraz z Greit spoglądali na tytuły i odkładali na stolik te księgi w których mogli znaleźć potrzebne informacje.
- Wystarczy - rzekł Aladar spoglądając na stos który wyrósł na stole.
Greit wzięła w dłoń Geografię Avalonu oraz królestw przyległych i rozłożyła mapę. 
- Dwa dni na północ jest granica z Rimanem...
- Smoki - przypomniał sobie król kartkując Bestnariusz - przed Wielką Bitwą władał nią Eltarian i byliśmy z nimi w dobrych stosunkach.
- Pięć... - królowa analizowała mapę - wybacz, sześć dni przez wzgórza na wschód jest Onion...
- Pustkowie Aniołów - przerwał jej - włada nią Archanioł, lecz nie dotrzemy tam bez skrzydeł.
- Na południu dziesięć dni od pałacu płynie Sennar...
- Nasiady są zbyt daleko, udamy się do Rimanu, jego władca był dobrym przyjacielem mojego ojca...
- Nie musisz mi się tłumaczyć - przetrwała mu sięgając po Elf - nie tylko anatomia - lordowie się na to nie zgodzą.
- Nie mają wyboru - szepnął do jej ucha - otwórz na piątym rozdziale: Zło w duszy.
Dusza elfa który podąży złą drogą po śmierci ciała przybiera naturalną postać i odchodzi, chodź zdarzało się że błąkały się po świecie starając się ukończyć swe dzieło i pomścić ciało. Pokonać ją jest bardzo trudno, lecz potrafią nieodwracalnie stać się ciałem dzięki czemu broń je rani. Nie zdołają się wykrwawić gdyż to wciąż duch, ale należy je pokonać jak zwykłe stworzenie - odciąć głowę lub przebić serce.
Gdy odczytali te słowa odłożyli księgi na miejsce i w ciszy udali się na posiłek. Gdy dotarli na dół lordowie już czekali. Skinęli głowami na powitanie i zasiedli na swoich miejscach. 
- Lordowie - rzekł Aladar gdy skończyli - mamy zamiar przebić się przez barierę...
- Nie! - lord Magnus zerwał się z miejsca - To pewna śmierć!
- Minęło już wiele czasu odkąd Wielki Lew opuścił Avalon. Nie możemy dłużej zwlekać.
- Pozwólcie nam wyruszyć z wami! - odezwał się lord Bell
- Lordowie prosimy abyście pozostali w pałacu - powiedziała Greit - weźmiemy ze sobą Samantę i dwoje ludzi których już wybrał Aladar.
- Kiedy i w jakim kierunku wyruszacie? - spytał spokojnie lord Marius.
- Jutro skoro świt pójdziemy na północ przez wzgórza do Rimanu.
Lordowie pojęli, że nic nie wskórają. Zapadła cisza.

Greit - elfijka o brązowych włosach i oczach czarnych niczym noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz