piątek, 12 lipca 2013

Avalon - r. 13

Rozdział 13
Pięcioro elfów stało przed potężnym lasem. Uzbrojeni, silni i gotowi by ruszyć w nieznane. Jedna z nich, mająca złoty diadem na głowie, rozdała towarzyszom pochodnie i prosząc by trzymali się blisko zrobiła pierwszy krok w ciemność, podczas gdy na wschodzie nastawał świt. Jedynym źródłem światła stały się pochodnie i pierścienie władzy, gdyż gałęzie drzew nie przepuszczały promieni słońca. Zapowiadała się spokojna droga, chodź nikt nie miał wątpliwości, że w mroku czai się zło.
Wyruszyli z pałacu dwa dni temu i w ciągu jednego bądź dwóch dni powinni przebyć ten las. Gdy zmęczenie dało im się we znaki rozpalili ognisko i rozwinęli na ścieżce tkaniny mające posłużyć im jako łóżka. Greit położyła głowę na ramieniu Aladara, a on ucałował ją na dobranoc.
Zbudził ją szelest liści. Ognisko dawno wygasło, choć wciąż węgielki się  iskrzyły. Odgłos się  powtórzył. Greit zerwała się na równe nogi i dobyła miecza. Gdy pozostali stanęli u jej boku, szepcząc słowo mocy wyrzuciła w powietrze kilka kamieni tworząc krąg obrony. W mroku rozbrzmiał znajomy szyderczy śmiech.
- Nie głupie rozwiązanie - rzekł ten sam głos.
Jahwal. Mimo że go nie widzieli nikt nie miał wątpliwości, że to on. Królowa przez monet myślała co począć i w końcu zrobiła to co nakazało jej serce.
- Aladarze - szepnęła stając przed nim - wiem, że to co teraz uczynię, będzie wbrew tobie i wierzę, że zostanie mi wymierzona za to pamiętna kara.
- Greitsien, proszę nie, nie rób tego - odparł pojmując to, co miała zamiar uczynić. Wiedział,  że te słowa nie pomogą więc szepnął zrezygnowany - Greitsien, najmilsza mego serca, wiedz, iż zawsze, mimo to będę cię kochał.
Po czym ukryła miecz, a on uniósł jej głowę tak, aby spojrzała w jego błękitne oczy i gorąco pocałował. Wciągnęła ten cudny zapach, tę woń traw i żywiołokłosu, wsunęła dłoń w złote, jedwabiste włosy, po raz ostatni obrysowała owal ukochanej twarzy i nie chętnie oderwała się od tego idealnego mężczyzny. Aladar złapał jej dłoń obiecując sobie, że nie pozwoli jej zginąć i delikatnie ucałował koniuszki jej palców. Puścił ją, gdy ze łzami w oczach wypowiedziała słowo mocy. Zamarł w bezruchu. Tylko jego oczy pozostały wciąż żywe i pełne sprzeciwu, a zarazem miłości.
- Ręczycie za niego własnym życiem - rzekła do towarzyszących jej elfów - gdy dam wam znak chwycicie kamienie tak aby Aladar był w środku ich mocy i pobiegniecie w stronę światła...
Skinęli głowami w odpowiedzi i stanęli obok kamieni. Greit zbliżyła się do Aladara i oddała mu pokłon.
- Jestem elfem i obietnicy swej za cenę własnej krwi dotrzymam. Zawsze cię kochałam i kochać będę... - pochyliła głowę i pocałowała jego pierścień - Mój Królu... - wstała i nie mając odwagi by spojrzeć mu w oczy, dobyła miecza - biegnij do światła.
Nogi Aladara poruszyły się, zaczął biec. Samanta i pozostali ruszyli za nim, pozostawiając Greit pośród szaleńczego śmiechu wroga.
- Wzrussszające pożegnanie - rzekł Jahwal - po prossstu ssszkoda mi wasss.
- Ukaż się, tchórzu!
Jej dłoń ściskająca miecz była już cała mokra od potu. Skupiona zataczała kręgi, co chwilę wyrzucając w powietrze ognistą kulę która rozświetliła okolicę. Gdy usłyszała szelest za swoimi plecami, odwróciła się i z przerażeniem dostrzegła Jahwala. Był to trzy- bądź czterokrotnie większy od niej wąż. Wbił w nią swoje złote spojrzenie pionowych źrenic, rozłożył kaptur i zasyczał.
- W imię Lwa - szepnęła Greit ruszając do ataku.

z przerażeniem dostrzegła Jahwala. Był to trzy- bądź czterokrotnie większy od niej wąż...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz