poniedziałek, 15 lipca 2013

Avalon - r. 14

Rozdział 14
Długie ciało węża spokojnie sunęło w kierunku biegnącego elfa. Gad wysunął rozwidlony język starając się wyczuć zapach krwi za którym podążał. Nagle się zatrzymał i zamachnął ogonem przewracając swoją ofiarę. Upadła, lecz podniosła się prędko i zaatakowała.
Greit naciągnęła cięciwę i wypuściła strzałę. Trafiała tuż obok oka. Jahwal nie zwócił na to uwagi. Elfijka zamachnęła się mieczem dostrzegając zbliżający się ogon. Była zmęczona, lecz musiała walczyć by uchronić najbliższego jej sercu. Miecz wyleciał jej z rąk, a powietrze rozdał pełen kpiny śmiech wroga.
- Sssłabniesz elfijko? -  spytał
Nie odpowiedziała. Znów nałożyła strzałę na cięciwę i trafiała idealnie po drugiej stronie. Wąż zasyczał z bólu i jednym ruchem wyrzucił ją w powietrze. Uderzyła o pień drzewa, a jej wzrok na moment zaszedł mgłą, lecz zdołała dostrzec sylwetkę zbliżającego się elfa. Aladar. Greit ostatkiem sił wyrzuciła sztylety, a jej bezwładna głowa opadła na ramię.
Król wbił miecz w grzbiet tego gada równocześnie z sztyletami swej żony. Bezwładne cielsko opadło na ziemię, a promienie słońca które zaczęły przenikać przez gałęzie, roztopiły to co pozostało z Jahwala.
- Greitsien! - Aladar zerwał się z miejsca.
Przyklękną obok niej i ułożył sobie jej głowę na kolanach. Położył dłoń na jej szyi, z ulgą wyczuwając słaby puls,  rozerwał swe szaty starając się zatamować krwawienie z poważnych ran. Wnet zerwał się wiatr. Aladar delikatnie ułożył ją na ziemi, dobył miecza i odwrócił się. Dwa wielkie, skrzydlate jaszczury wylądowały tuż przed nim. Miały tę samą szmaragdową barwę, lecz różniły się w budowie. Elf niespokojny stanął przed Greit gotów ją bronić, gdyby smoki próbowały skrzywdzić wybrankę jego serca.
- Ty zapewne jesteś Aladar - rzekł masywniejszy stwór.
- Skąd znasz me imię?
W odpowiedzi z grzbietu mniejszego smoka zaskoczyli kompani króla.
- Zwę się Oreaf - odezwał się większy - a to mój brat Oryfeusz.
- Pomożecie Greitsien? - spytał Aladar odsłaniając swą żonę.
Bracia zbliżyli się i wysunęli rozwidlone języki, by zbadać jej stan.
- Jest ciężko ranna jak i zmęczona, nasz ojciec może jej pomóc - Oreaf odsunął się od brata - wsiadaj zabierzemy was stąd.
Aladar wziął Greit w ramiona i wspiął się na grzbiet jaszczura. Wzbili się w powietrze. Gdy opuścili las i lecieli nad pustkowiem smoki wzlatywały coraz wyżej. Kiedy dotarły do powierzchni chmur przez moment jaszczury wyrównały lot, a następnie zanurkowały. Zaczęły obracać się wokół własnej osi, przypominając wypuszczoną z łuku strzałę.
Gdy dało się dostrzec zarys skał rozłożyły skrzydła. Było to urwisko w kształcie półkola z mnóstwem jaskiń zamieszkanych przez smoki. Te na których lecieli rozdzieliły się i lecąc pionowo, minęły się przed największą z widocznych jaskiń. Zakończyły spotykając się tam gdzie się rozdzieliły - naprzeciw owej dziury w skale. Wleciały do niej.
- Ojcze - rzekli równocześnie po wylądowaniu.
Złoty smok obrzucił ich spokojnym spojrzeniem, zatrzymując się na grzbietach. Z mroku wyłoniła się srebrna smoczyca. Mruknęła coś do tego zielonego, a on jej odpowiedział tym samym. Opuściła jaskinię wzbijając się w powietrze.
- Zwę się Aladar - rzekł elf zeskakując z grzbietu Oreafa - z praw nadanych przez Wielkiego Skrzydlatego Lwa zasiadam na tronie Avalonu, państwa elfów. Przybyłem by prosić o pomoc. Moja żona jest ciężko ranna.
- Witaj jestem Eltarian, pan Riamu, smoczej krainy - rzekł złoty i wyciągną szyję w kierunku Greit trzymanej w ramionach Aladara - nie jest z nią dobrze, ale zrobimy wszystko co w naszej mocy by jej pomóc.

Dwa wielkie, skrzydlate jaszczury...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz