czwartek, 18 lipca 2013

Avalon - r. 15

Rozdział 15
Greit otworzyła oczy. Mrok otaczał ją z każdej strony tak, że nie mogła dostrzec swych rąk. Podniosła się wyżej, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Zignorowała go słysząc szum drzew i traw. Jej wątła dłoń powędrowała w kierunku miecza, którego nie było.
- Napij się - rzekł głos
Greit poczuła, że w jej dłoni znajduje się szklanka. Uniosła ją do ust i z wdzięcznością łykała życiodajną wodę.
- Gdzie jestem? - spytała zwracając się w kierunku źródła dźwięku
- W Rimanie - zaszumiała odpowiedź - Nadchodzi. Zostawię was samych.
Wnet ktoś otworzył drzwi. Światło które wpadło do komnaty oślepiło elfijkę, lecz zdołała dostrzec zbliżającą się postać.
- Aladar - wyszeptała ruszając ku niemu.
Nie uszła nawet dwóch kroków. Ostry ból kręgosłupie i wątłe siły sprawiły, że nie miała dość sił by ustać na nogach. Wyciągnęła dłonie aby odeprzeć upadek, lecz nie dotknęła podłogi. Aladar był obok i ją podtrzymywał.
- Nie zasługuję na to - wyszeptała próbując mu się wyrwać.
Król postawił ją w pionie wciąż ją podtrzymując. Jedną dłoń oparł na jej talii, drugą zaś wsuną we włosy. Greit próbowała ze wszystkich pozostałych jej sił go odepchnąć. W końcu przesunął kciukiem po jej policzku, zatrzymał się na brodzie i starał się unieść ją do góry. Nie udało mu się to, więc bojąc się, aby jej skrzywdzić, pociągnął ją za włosy. Uniosła głowę wciąż mówiąc.
- Nie jestem godna by na ciebie patrzeć, zasługuję na karę...
Aladar zaczął opuszkami palców gładzić jej kark, cierpliwie czekając aż otworzy odpowiednio usta i ją pocałował. Nie odwzajemniła go, po prostu nie mogła. Starała się mu wyrwać, ale on blokował każdy jej ruch.
Dla niej to była walka na dwóch frontach. Zacięta bitwa między miłością a myślą, że zasługuje na karę i dlatego nie powinna oddawać się pieszczotom Aladara. Powoli i konsekwentnie złamał jej opór, tak silnie nalegając, gdy ona była zbyt słaba.
Spojrzała na moment w jego błękitne oczy i otworzyła się na pocałunek, odwzajemniając go z wigorem. Włożyła w niego wszystkie emocje które przed chwilą próbowała odepchnąć. Owinęła swe wątłe ramiona wokół szyi Aladara i wsunęła dłonie w jego aksamitne włosy. Próbowała go do siebie przyciągnąć, lecz była zbyt słaba. Jej król to pojął i nie odrywając warg od jej ust, porwał w ramiona.
Usiadł na łóżku, sadzając ją sobie na kolanach. Puścił ją i delikatnie od siebie odsunął. Oboje ciężko dyszeli. Greit podniosła nieśmiało wzrok i oparła dłoń na jego silnym ramieniu, a jej twarz wykrzywił grymas bólu. Nie uszło to uwadze Aladara.
- Greitsien, co cię boli?
- Kręgosłup, lecz to nic wielkiego, ja...
- Ciii, nic nie mów - przerwał jej - musisz odpocząć.
Położył ją na brzuchu, ułożył dłonie na jej ramionach i przesunął je w kierunku jej bioder. Wrócił na jej barki i zaczął ją masować. Greit westchnęła z rozkoszą, czując jak rozluźniają się jej mięśnie. Przymknęła oczy pozwalając by się nią zajął, a chwilę później smacznie spała.
Gdy się zbudziła pomieszczenie rozświetlały pochodnie. Była to wyrzeźbiona w kamieniu sala z łożem i kilkoma szafkami. Greit usiadła rozglądając się w poszukiwaniu Aladara. Przyglądał się jej oparty o ścianę.
- Greitsien - rzekł idąc do niej - nie musisz się mnie obawiać.
- Postąpiłam wbrew tobie, zasługuję na bolesną karę.
- Nie, nigdy cię nie ukażę - odparł łapiąc jej dłoń - póki żyję nikt nie uniesie na ciebie ręki - dostrzegł niemą prośbę w jej oczach - Dobrze, masz moje słowo, że się nad tym zastanowię, lecz nie tutaj i proszę nie wracajmy już więcej do tej rozmowy, dobrze?
Skinęła głową rozumiejąc dlaczego tak postąpił.
- Aladarze, jak to się stało, że jesteśmy w Rimanie? – spytała nieśmiało patrząc w jego oczy.
- Twoje zaklęcie opadło tuż przed końcem ścieżki. Ja wróciłem do ciebie, a pozostała trójka pobiegła po pomoc. Spotkali Oreafa i Oryfeusza szmaragdowych synów Eltariana. Zabrali nas do swej krainy i polecieli po driady które cię leczyły - dotknął jej policzka - przez dwa dni byłaś nieprzytomna, a ja bardzo się o ciebie bałem. Eltarian chciał mi o czymś powiedzieć, ale rzekłem mu, iż chcę to usłyszeć w twej obecności.
Uśmiechnęła się do niego, dotknęła jego twarzy i pocałowała go w policzek. Szepnęła słowo mocy, a dziury w jej ubraniu się zacerowały. Podeszła do szafki i uzbroiła się. Aladar nie odrywał od niej wzroku. Jej czarne oczy iskrzyły się w świetle pochodni, a każdy jej ruch ukazywał jak bardzo jest delikatna. Wpatrywał się w nią zachwycony.
- Aladarze, czuję się na siłach. Jeżeli nie masz nic przeciwko wyruszymy do Eltariana.
- Oczywiście - odparł i wstając niby przez przypadek musnął nosem jej kark - Czy kiedykolwiek mówiłem ci, że nie ma piękniejszej elfijki od ciebie?
- Tak, wielokrotnie - dotknęła jego ramienia - najdroższy, proszę trzymaj swoje uczucia na wodzy.
Skinął głową i podał jej ramię. Opuścili pokój, a Aladar zaczekał aż Greit zauroczy się tym widokiem. Zbliżyła się do krawędzi, lecz nie dostrzegła ziemi. Król odsunął ją od urwiska i nakazując jej trzymać się ściany, a sam szedł bliżej przepaści. Po drodze mijali wiele jaskiń, lecz te były o wiele większe i nie posiadały drzwi. Z jednej wyjrzał rubinowy pysk smoka. Jego zielone oczy z ciekawością przyglądały się koronie Aladara, lecz schował się, nim ten zdążył dobyć miecza. Gdy dotarli do głównej jaskini słońce było w zenicie.
- Miło was widzieć - rzekł Eltarian - Greit, mam nadzieję że czujesz się już lepiej.
- Tak, dziękuję za pomoc.
Smok ułożył się wygodnie, co chwilę rozkładając złote skrzydła, po czym wskazał im bogato zdobioną sofę. Gdy w niej zasiedli zaczął mówić.
- Lordowie zapewnie nie wspomnieli wam o Zakonie Lwa. Jest to zgromadzenie wielu ras tego świata. Każdy z jej członków ma zadanie bronić i wspierać innych. Twoi rodzice byli w zakonie...
- Dlaczego więc nie przyszliście im z pomocą? - w głosie Aladara dawało się dosłyszeć rosnący gniew - zginęli mimo tak wielkiej liczby sojuszników.
- Wiadomość dotarła zbyt późno i nawet z tysięcznym wojskiem nie zdołaliśmy się przebić przez barierę Jahwala... Muszę wiedzieć czy pójdziesz ich śladem i dołączysz na czele Avalonu do nas, czy obrócisz ponad pół świata przeciw sobie?
Aladar z wahaniem spojrzał na Greit, ta spokojnie skinęła głową.
- Chcemy wstąpić do Zakonu - rzekł
- Dobrze, przyjdźcie tu o świcie.

....co chwilę rozkładając złote skrzydła...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz